sobota, 9 stycznia 2010

Śnieg

No i posypało śniegiem... Po raz pierwszy od tych trzech bezpłciowych lat, po moim powrocie do Polski, kiedy to ani lato nie przypominało lata, ani zima nie była zimą.

Tyle śniegu nie widziałem chyba od pamiętnej podróży do Zachodniego Syczuanu jedenaście lat temu, kiedy to przeprawiając się przez góry do Kangdingu miałem okazję widzieć kilka autobusów leżących na dachach w lesie na zboczu poniżej drogi. Zrozumiałem wtedy, dlaczego do biletów na wszystkie trasy w tym rejonie obowiązkowo trzeba wykupić specjalne ubezpieczenie. Zresztą oficjalnie podawanym wytłumaczeniem odmowy cudzoziemcom wstępu na graniczące z Tybetem górskie obszary prowincji Yunnan, Syczuan, Gansu czy Qinghai zawsze było zagrożenie życia związane ze stanem tamtejszych dróg i deklarowana przez władze chęć uniknięcia kłopotów w razie tragicznego wypadku, w którym zginąłby obywatel jakiegoś innego państwa. Podobnie zresztą motywowano zakaz wstępu do samego Tybetu drogą inną, niż powietrzna. Ktokolwiek podróżował tymi drogami, musi przyznać, że wytłumaczenie to nie jest pozbawione logiki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz